Tani copywriter – ile kosztuje i dlaczego tak drogo?
Wszyscy psioczą na tanich copywriterów, że psują rynek, że wyzysk, że kapitalizm, a mimo to i tak pojawiają się hardkorowe zlecenia za 5 i mniej złotych za 1000 znaków. Jednak czy takie usługi rzeczywiście kosztują 5 zł za 1000 znaków? Dzisiaj stawiam tezę, że tani copywriter w rzeczywistości wcale tani nie jest.
„Student napisze mi to samo za 5 zł”
Na obrazku wyróżniającym tego wpisu widzisz studenta i znalazł się on tam nieprzypadkowo. Studenci są jednym z powodów, dla których rynek copywritingu jest zepsuty.
Mniej więcej w okolicach 2011 roku, gdy Google wprowadziło aktualizację algorytmu o nazwie Panda, rynek copywritingu zmienił się na zawsze. Panda wykosiła strony internetowe pełne bezwartościowych, kopiowanych i generowanych w programach treści. Na ich miejsce Internet potrzebował nowych, w miarę unikalnych treści, szybko i tanio.
Tutaj nastąpiło zderzenie dwóch stereotypów, które zaowocowało zepsuciem rynku:
- biedny, polski student,
- wyzyskujący kapitalista.
Studenci od dawna trudnili się tworzeniem treści. Referaty, prezentacje, w skrajnych przypadkach nawet prace dyplomowe. W sumie czemu nie? Piwo samo się nie kupi, a stypendium kiedyś się kończy. Teraz przyszli do nich spece od internetów i zaproponowali pisanie tekstów na strony www, stałe zlecenia, ale za głodową stawkę.
Obalając mit z nagłówka, chcę powiedzieć, że nie – student za 5 zł nie napisze tego samego, co ja. Student przez ostatnie 3 lata siedział w szkole lub na uczelni i wkuwał do egzaminów, albo balował. Co może Ci namachać w przerwie pomiędzy wykładami lub imprezami?
Ja przez ostatnie 3 lata każdego dnia uczę się czegoś nowego w kwestii tworzenia skutecznych treści. Na tym skupiam się przez 10-12 h dziennie, czytam ksiażki, robię kursy, chodzę na webinary i śledzę autorytety w branży.
Tanie wino jest dobre…
…bo jest dobre i tanie.
Każdy zna to powiedzenie. U jego podstaw leży jakaś uniwersalna, ponadczasowa prawda.
Jednak sens tego powiedzenia nie przenosi się na content marketing. W content marketingu, jak i w każdym marketingu, niepodzielnie króluje trójkąt niemożliwości (fajna nazwa, znalazłem w Internecie).
Idąc tym tokiem rozumowania, jeśli do zlecenia wybierasz taniego copywritera, to:
- długo Ci zejdzie,
- dostaniesz badziew.
Najczęściej ma miejsce combo i po długim czasie dostajesz kiepski tekst. Albo nie dostajesz go wcale.
Czy to oznacza, że ZAWSZE dostaniesz badziew od taniego copywritera?
Nie.
Czasem trafiają się początkujący copy, ambitni, ewidentnie lepsi, niż ich kwotowi rywale, którzy biorą mało, bo więcej jeszcze nie mogą. Jak Ci się uda takiego znaleźć, trzymaj się go, płać dobrze, ucz, kształć i traktuj godziwie. Zarobi Ci kupę kasy i zaoszczędzi czas.
Ile czasu zajmuje znalezienie kogoś takiego? Dla perspektywy – w ciągu roku działalności znalazłem 3 porządne niedrogie osoby, z czego jedna po trzech miesiącach z 12 zł za 1000 znaków podniosła się na 25 zł.
I słusznie.
Ile osób odpadło? Co najmniej dziesięć razy tyle.
Ile czasu stracisz na taniego copywritera?
Moi klienci wiedzą, jak wygląda współpraca ze mną. To jest główny powód, dla którego ta współpraca w ogóle trwa. Gdy podejmuję się nowego zlecenia, wysyłam klientowi brief z zapytaniem:
- co jest produktem?
- kto jest grupą docelową?
- na jaką stronę trafia treść?
- kto stanowi najpoważniejszą konkurencję?
- jaki powinien być ton wypowiedzi?
- jaki efekt ma osiągnąć tekst/co jest punktem konwersji?
Pytań jest jeszcze kilka. Gdy klient wypełni brief, rozpoczynam przygotowania. Sprawdzam po kolei:
- czy wytyczne klienta mają sens,
- czy klient wie, czego chce,
- czy cel jest realny,
- ile pracy będzie to kosztowało,
- jakie działania trzeba wdrożyć oprócz treści.
Na przykład w momencie, gdy klient chce ode mnie posty na Facebooka, ale jego profil w mediach społecznościowych nie żyje, będę to odradzał. Gdy klient chce artykuły sponsorowane na syfnych stronach, będę chciał mu to wyperswadować.
Pytań jest sporo i również sporo czasu mija, zanim przejdę do rzeczy. Ale w momencie, kiedy przechodzę do rzeczy, dostarczam gotową treść, która będzie pracować.
Niedoświadczony lub słaby copy najprawdopodobniej spyta tylko o temat, wytyczne i formę rozliczenia.
Tani copywriter jest tani z dwóch powodów:
- Dopiero zaczyna,
- Niewiele umie.
Oba powody mogą dotyczyć jednej osoby.
Ile kosztuje godzina Twojego czasu? Ile czasu spędzasz, tłumacząc copywriterowi podstawowe rzeczy? Czy w tym czasie można stworzyć gotowy tekst od zera?
Podjąłem się tego wyzwania. Chciałem znaleźć kilka początkujących osób, które dobrze piszą, trochę je podszkolić i korzystać z usług. Śmiem jednak twierdzić, że znalezienie wartościowych podwykonawców to w wielu przypadkach strata czasu.
Koszty wdrożenia taniego copywritera
Kurs copywritingu u Artura Jabłońskiego kosztuje w tym momencie 750 zł netto. Kurs w Kuźni Treści to wydatek rzędu 750 lub 1250 zł netto. Kurs u Jacka Waśkiela kosztuje 357 zł netto. O kursie u Jarka Kaniewskiego od 1 lipca 2022 r. kosztuje od 2950 zł brutto.
Chcesz zafundować copywriterowi taki kurs? Prawdopodobnie nie.
Może masz pracownika na etacie, który przekaże nowemu wiedzę? Możliwe. Załóżmy, że Twój pracownik będzie siedział 20h nad nowym copywriterem, a sam bierze 40 zł za godzinę. Masz 800 zł kosztu plus potencjalny zysk z pracy, której Twój pracownik nie wykonał.
A jeśli nie masz takiego pracownika, to musisz osobiście siedzieć nad początkującym copy i tłumaczyć mu, jak mają wyglądać opisy produktów dla sklepów internetowych, opisy kategorii, a jak artykuły blogowe. O zamówieniu specjalistycznych treści na stronę internetową zoptymalizowanych pod kątem pozycjonowania zapomnij. Slogany reklamowe też pewnie trzeba będzie zlecić komuś innemu.
Zamawiając teksty u osoby, która stawia pierwsze kroki w pisaniu tekstów za pieniądze, musisz się szykować na wdrożenie.
Zawalony termin i bottleneck
Masz kampanię marketingową, dajmy na to – szykujesz sklep na Black Friday. Grafik czeka na copy na kreacje reklamowe. Spec od adsów czeka na grafiki. Programista czeka na jedno i drugie. Faktury powystawiane, a Ty jeszcze nie masz kasy, bo sprzedaż nie ruszyła. Black Friday też nie bardzo się chce przesunąć na sobotę. Do tego nie chcesz trzymać ludzi w robocie w weekend.
Zaczyna się ciśnienie, stres, nerwówka.
Wróć do drugiego zdania tego podrozdziału. “Grafik czeka na copy”. Copy zlecone po taniości tydzień temu. Co się dzieje z copywriterem? Piszesz maila i na Messenger. Dzwonisz. Nie odbiera. Dzwonisz jeszcze raz, może zostawił telefon w kiblu. Znowu poczta. Co się dzieje? Co robić? Trzeba łatać na szybko. Tutaj masz dwie opcje do wyboru:
- napisać copy samodzielnie – albo umiesz, albo nie. Albo masz na to czas, albo nie,
- zlecić komuś na ASAP – zlecenia “na już” z reguły oznaczają dopłatę za pośpiech.
Obie opcje są w najlepszym razie nieoptymalne.
Każda złotówka, którą w tym momencie wydasz na copy, to koszt taniego copywritera. Jeśli profesjonalny copywriter za treści pisane na wczoraj weźmie 500 zł to tani copywriter kosztował Cię 500 zł. Plus stracony czas.
Potem trzeba poprawiać
Content zamówiony, opłacony, odebrany… i do niczego. Ilu przedsiębiorców korzystających z usług tanich (i przeważnie kiepskich) copywriterów znalazło się w takiej sytuacji? Ba! Sam znalazłem się w takiej sytuacji. Zamówiłem treść za nieco ponad 50 zł i wywaliłem ją do kosza. Tutaj ponownie mamy dwie opcje:
- Odesłać do poprawki.
- Poprawić samemu.
Ale, do cholery, nie po to zlecam treści, żeby nad nimi siedzieć. Gdybym miał nad nimi siedzieć, to napisałbym sam.
Odesłać do poprawki? A jaka jest szansa, że ktoś, kto słabo pisze, jest w stanie poprawić? Takiej osobie trzeba wskazać błędy i powiedzieć, jak ich uniknąć.
Kiedy zaś czytasz zdanie po zdaniu, zostawiasz komentarze, poprawiasz literówki, okazuje się, że nad tekstem siedzisz tak długo, że można byłoby taką treść napisać samodzielnie.
Wracamy do punktu 1. Dodatkowo nie tylko własnoręcznie piszesz zleconą treść, ale jeszcze udzielasz copywriterowi korepetycji z content marketingu. Nie po to zlecasz treść, żeby potem uczyć kogoś, jak pisać.
No dobra, ale co dalej? Przecież treść na stronę sama się nie napisze. Tutaj przedsiębiorca musi przełknąć gorzką pigułę i udać się do specjalisty. W tym momencie przedsiębiorca wie, że za dobry content niestety trzeba będzie dobrze zapłacić. W efekcie za tę samą treść klient płaci dwa razy.
Możesz nie zauważyć od razu
Dość często (za często!) ma miejsce sytuacja, w której zleceniodawca odbiera treści, przejrzy pobieżnie i wyśle człowiekowi do publikacji. Tamten się nad tym nie zastanowi, wrzuci na stronę i tak to sobie będzie siedzieć i nic nie robić.
Zauważysz dopiero za jakiś czas, gdy spec od Google Analytics przyjdzie z raportem konwersji i pokaże jedno wielkie zero. Kiedy to nastąpi? Ile czasu minie, zanim się połapiesz, że zamówione treści wcale dla Ciebie nie pracują?
Mogą minąć miesiące. Policz sobie teraz każdy niesprzedany przez to produkt. Podsumuj potencjalne straty (tudzież brak zysku) i dodaj do faktury tego copywritera.
Kwestie formalne, czyli umowa
Idealna współpraca z copywriterem przebiega tak – dostajesz gotowe, jakościowe treści, fakturę, opłacasz, publikujesz. Możesz też po drodze załatwić kwestie przekazania praw autorskich, choć dobry copywriter nigdy nie będzie robił z tego tytułu problemów, o ile zapłacisz.
Tyle. Treść, faktura, kasa.
Kiepscy lub początkujący copywriterzy zarabiają z reguły zbyt mało, żeby opłacało im się płacić nawet minimalny ZUS z Ulgi na start.
Jednocześnie będą wymagali sformalizowania współpracy. Internet jest pełen oszustów, prawda? Opcje, jakie masz, to:
- Useme – jeśli jesteś na Vacie, spoko. Jeśli nie, copywriter musi pisać na info@useme.pl, że zleceniodawca nie jest na Vacie, i żeby Useme to uwzględniło. Część copywriterów napisze takiego maila bez marudzenia. W końcu chcą zarabiać. Część będzie kręcić nosem, bo przecież to Ty jesteś dla nich.
- Umowa o dzieło – jest pieprzenia z tym. Trzeba wziąć dane, spisać tę umowę, opisać warunki wykonania dzieła. Ewentualnie robi to za Ciebie wirtualna asystentka, a to kosztuje. Potem jeszcze wykonawca musi wystawić rachunek, a z tym czasem też jest problem.
A teraz sobie przypomnij uproszczoną ścieżkę współpracy – treść, faktura, kasa.
Czy tani copywriter może być dobry?
Moja koleżanka Ewelina napisała bardzo dobry artykuł na temat Czy tani copywriting może być dobry? Polecam przeczytać.
Chcę niniejszym zwrócić uwagę na jeden kluczowy aspekt. Tani copywriterzy dzielą się na cztery grupy:
- początkujący, ambitni, szybko progresujący – ich poziom w krótkim czasie wzrośnie, a stawka razem z nim,
- początkujący, niezbyt ambitni, słabi – ich poziom nie wzrośnie, stawka też, a z czasem przepoczwarzą się w zaawansowanych, niskiej jakości, albo rzucą robotę,
- zaawansowani, nieświadomi własnej wartości – ich stawka nie wzrośnie dopóki nie uświadomią sobie, ile jest warta ich praca,
- zaawansowani, niskiej jakości – siedzą długo w branży, ale nigdy nie zadali sobie trudu, by zadbać o rozwój.
Copywriter, który należy do pierwszej grupy, ma jasno określony cel i rozwija się według założonego schematu. Dużo czyta, ogląda, kupuje książki, kursy, e-booki, chodzi na webinary i szkolenia. Łyka każdy kawałek wiedzy, jaki może znaleźć. Za rok lub dwa nie będzie się mógł opędzić od roboty, a Ciebie nie będzie na niego stać. Teraz bierze mało kasy, bo nie ma portfolio i walczy o pierwsze zlecenia z ludźmi, którzy też biorą mało kasy.
Istnieje szansa, że od takiej osoby dostaniesz przyzwoite treści. Nie dobre, jeszcze nie, ale przyzwoite jak najbardziej. Mam kilka takich osób, którym podzlecam swoją robotę i na jakość nie narzekam, a nawet zbieram pochwały w ich imieniu.
Niestety, świat content marketingu jest usiany pozostałymi grupami, w szczególności przedstawicielami tych grup, które nie chcą się rozwijać. Spotkałem przynajmniej dwie osoby, które prychnęły na SurferaSEO. “Słowa kluczowe? Po co mam je mieć w narzędziu. Poproszę w Wordzie”.
Dygresja: nikt mnie nie przekona, że skreślanie słów kluczowych w Wordzie jest lepsze, niż narzędzie, które pilnuje ich za mnie.
Spotkałem osobę, która twierdziła, że siedzi w branży od 12 lat, bierze 5 zł za 1000 znaków ze spacjami, ale tekst na 7 tysięcy znaków jest ponad jej siły. Inna osoba ze stawką 10 zł/1000 wyjechała poza termin pomimo podpisanej umowy o dzieło i zapisanej w niej kary umownej. Co najmniej dwóch copywriterów zawalony deadline tłumaczyło problemami zdrowotnymi, ale tylko wtedy, kiedy się upomniałem. Dwójka z powyższej czwórki należała do WhitePress Content Premium.
Ktoś spyta: “Dobra, skoro tak psioczysz, to po co zlecasz takim osobom?”.
Jestem naiwny, jak wielu innych przedsiębiorców. Znalazłem jeden nieoszlifowany diament i mam nadzieję znaleźć ich więcej, ale po drodze muszę odrzucić sporo kamyków.
Co robić, żeby znaleźć dobrego copywritera?
Pierwszy krok masz już za sobą. Jesteś na stronie specjalisty od treści. Czytasz moje słowa i zaczynasz rozumieć, że facet, który to pisze, zna się na rzeczy. U mnie masz gwarancję, że nie odwalę chały i nie trzeba będzie poprawiać. A jeśli będziesz mieć uwagi co do treści, to wprowadzę niezbędne poprawki, bez marudzenia.
Mogę też pomóc Ci w znalezieniu twórcy treści. Napiszę ogłoszenie, zweryfikuję kandydatów, zlecę im próbne teksty i sprawdzę jakość. Możliwe, że znam kogoś, kto w mojej opinii lepiej będzie się nadawał do tego zlecenia. W takiej sytuacji skontaktuję Was ze sobą.
“Zrezygnujesz z potencjalnego zarobku?”.
Dokładnie. Nie zależy mi na Twoich pieniądzach, jeśli miałbym Ci za nie dostarczyć średniojakościowy content. Nie mam w zwyczaju doić klientów. Bardziej zależy mi na dostarczeniu Ci treści, które naprawdę będą warte pieniędzy. Jeśli Tobie, tak jak mnie, bardziej zależy na jakości treści, niż na pieniądzach, zapraszam do wypełnienia formularza.
Podsumowanie – ile kosztował mnie tani artykuł?
Zleciłem kiedyś treść, 5 tysięcy znaków po 11 zł. Odebrałem 4,7k znaków. Zapłaciłem za niego 52 zł. Po drodze spędziłem godzinę na tłumaczeniu, jak zlecenie ma być wykonane. 30 minut zajęło mi zabranie danych osobowych i przygotowanie umowy o dzieło. Nie liczę czasu, jaki poświęciłem na poszukiwania tego wykonawcy.
Po odebraniu tekstu zabrałem się za optymalizację w Surferze. W trakcie optymalizacji stwierdziłem, że tekst jednak się nie nadaje do niczego. Wywaliłem go i napisałem sam. 6 tysięcy znaków, liczmy po 30 zł za tysiąc. 180 zł. I kolejne trzy godziny czasu.
W sumie 52 zł + 180 zł za znaki mojego autorstwa + 4 godziny i 30 minut mojego czasu. Godzina mojej pracy to ok. 100 zł. Za 4,7k znaków wychodzi w sumie 682 zł, czyli 145 zł za 1000 znaków. Osobiście nie znam copywritera, który bierze taką kasę, a jeśli znam, to nie jesteśmy na „Ty”.
Czy warto patrzeć na cennik copywritera, zamawiając usługę copywritingu? W mojej opinii nie.